Wstałem dziś rano i co widzę za oknem? Śnieg! Zimowa aura zawitała chociaż na ostatni dzień świąt. Szybko przez szybę utrwaliłem trochę białości, bo nie wiadomo jak długo poleży.
Wiem, wiem, niewiele tego, ale to doskonała chwila, aby po dwóch dniach dość obfitego biesiadowania, spalić trochę kalorii podczas spaceru w mroźny i w końcu wyglądający świątecznie dzień.